Już 1 października 2025 roku w Polsce ma wystartować długo zapowiadany system kaucyjny. Zgodnie z założeniami, do ceny napojów w butelkach plastikowych PET, puszkach aluminiowych i butelkach szklanych wielokrotnego użytku doliczana będzie kaucja – od kilku do kilkudziesięciu groszy za sztukę. Pieniądze te konsument odzyska dopiero wtedy, gdy własnoręcznie zaniesie opakowania z powrotem do sklepu lub specjalnego automatu.
Na papierze brzmi to jak krok ku ekologii. W praktyce jednak system może okazać się uciążliwym, kosztownym i nieefektywnym rozwiązaniem, które zamiast chronić środowisko, stanie się nowym źródłem dochodu dla nielicznych firm.
Kto naprawdę na tym zarobi?
Największymi beneficjentami systemu kaucyjnego nie będą konsumenci ani samorządy, lecz prywatni operatorzy maszyn i firmy, które przez lata obstawały za jego wprowadzeniem.
Dlaczego? Bo to właśnie do nich trafią wszystkie nieodebrane kaucje. Wiele osób zrezygnuje z odzyskania kilkudziesięciu groszy z powodu braku czasu, kolejek czy problemów z automatami. Im więcej osób „odpuści”, tym więcej pieniędzy zostanie u operatorów.
W teorii (i zgodnie z założeniami ustawy), wpływy z nieodebranej kaucji mają być przeznaczane na funkcjonowanie i rozwój systemu kaucyjnego i nie mogą być traktowane jako zysk operatorów. W praktyce, jak zazwyczaj – okaże się po jakimś czasie.
Co więcej, odpady objęte systemem kaucyjnym znikną z gminnych sortowni, przez co samorządy będą miały gorsze wskaźniki recyklingu i zapłacą kary.
Firmy komunalne stracą dostęp do najcenniejszego surowca, a koszty zostaną przerzucone na mieszkańców w postaci wyższych rachunków za śmieci.
Jak przepływa kaucja w systemie?
Schemat działania systemu wygląda prosto tylko z perspektywy konsumenta:
- Kupujesz butelkę wody – płacisz cenę napoju + kaucję (np. 50 groszy).
- Oddajesz pustą butelkę w sklepie – sklep wypłaca ci kaucję z własnej kasy.
- Sklep rozlicza się z operatorem – odzyskuje wypłaconą kwotę dopiero od operatora systemu kaucyjnego.
- Operator zbiera butelki i pieniądze – to on zarządza przepływem środków i opakowań, a każda nieodebrana kaucja zostaje u niego.
W praktyce oznacza to, że sklepy stają się „darmowymi kasjerami” i magazynierami operatorów. Sklep nie zarabia na kaucji, ma tylko dodatkowe obowiązki: magazynowanie butelek, księgowość i rozliczenia.
Wielu operatorów, wiele problemów
System przewiduje, że operatorów będzie kilku. To oznacza dodatkowe komplikacje:
- różne butelki mogą być przypisane do różnych operatorów,
- sklepy będą musiały prowadzić osobne rozliczenia i logistykę,
- automaty mogą odrzucać butelki „nie z naszego systemu”.
Dla konsumenta oznacza to chaos – oddając dwie różne butelki, może się okazać, że jedna zostanie przyjęta, a druga już nie.
Podwójne obowiązki, podwójne koszty
Dziś każdy płaci za wywóz i segregację odpadów. Od października 2025 roku dojdzie dodatkowy obowiązek: osobne zbieranie butelek i puszek, zawożenie ich do sklepu i oddawanie w automatach.
To strata czasu i wygody, a jednocześnie powielanie już istniejącego systemu segregacji.
Konsument zapłaci dwa razy:
- za wywóz śmieci,
- za kaucję, której nie zawsze będzie w stanie odzyskać.
Ekologia czy pretekst do biznesu?
Twórcy systemu argumentują, że chodzi o troskę o środowisko. W rzeczywistości:
- powielamy istniejący system segregacji odpadów,
- uruchamiamy kosztowną infrastrukturę automatów i logistyki, która generuje dodatkowy ślad węglowy,
- wciąż większość miejskich koszy nie ma podziału na frakcje odpadów, więc butelki i puszki nadal trafią do zmieszanych.
Co więcej, dla producentów napojów bardziej opłacalne jest wytworzenie nowej butelki z surowca pierwotnego niż korzystanie z recyklingu. System kaucyjny może więc okazać się tylko fasadą – kosztowną i niepraktyczną.
Podsumowanie
System kaucyjny w Polsce ma ruszyć 1 października 2025 roku i objąć większość napojów w opakowaniach jednorazowych i zwrotnych. Oficjalnie ma poprawić recykling i chronić środowisko. W praktyce jednak wygląda na to, że:
- najwięcej zarobią prywatni operatorzy,
- sklepy będą obciążone nowymi obowiązkami,
- samorządy i mieszkańcy zapłacą więcej za śmieci,
- konsumenci stracą czas i komfort.
To przykład projektu, który na sztandarach niesie hasło „ekologia”, ale w rzeczywistości jest ukrytym podatkiem i biznesem dla wąskiej grupy firm.
Jako Przegląd Handlowy jesteśmy za segregacją odpadów, ale przeciw nieprzemyślanym projektom.
Bo skoro i tak płacimy za wywóz i segregację odpadów, to po co nam jeszcze system, który zabiera pieniądze, czas i wygodę życia?
Przegląd Handlowy

1 koment.
Najpierw przesunęli ten bubel – bo pierwotnie miał wystartować na początku roku, a teraz wprowadzają kompletnie bez przygotowania. Jazda bez trzymanki!!!